Narciarski wypad do Włoch zakończony wizytą w EFFI Clinic.

W kolejnym już odcinku z cyklu 'Okiem pacjenta’ rozmawiamy z panią Beatą Sałęga-Bielowicz, którą sportowy duch przywiódł najpierw na stoki włoskiego Santa Christina val Gardena, a w następstwie niefortunnej kontuzji: pod skalpel doktora Budziaszka. Zacznijmy od początku.

Kontuzja na nartach, rezonans magentyczny i badanie RTG jeszcze we włoskiej klinice, które trafiają do rąk, a w zasadzie na ekran komputera doktora Budziaszka. Diagnoza: zerwane więzadło środkowe kolana lewego.

Doktor przyjrzał się jeszcze raz badaniom, zbadał palpacyjnie kolano, po czym zaproponował zabieg. Pokrótce wyjaśnił na czym będzie polegał, nakreślił plan rehabilitacji i orientacyjny czas osiągnięcia pełnej sprawności – podkreślając przy tym, że nie można ocenić tego na 100%, bo każdy przypadek jest inny.

Konsultowałam też mój przypadek z innym lekarzem. Doktor Budziaszek, natomiast, został mi polecony przez jedną z osób, którą znam.

Najwięcej pacjentów trafia do nas z polecenia – cieszymy się, że i tym razem było podobnie. Nie zanudzając przejdźmy do dnia zabiegu.

Na sali przedoperacyjnej podeszła do mnie pani doktor, z którą przez około 30 minut rozmawialiśmy na temat sposobu i ewentualnych skutków ubocznych znieczulenia. Podając znieczulenie pani anestezjolog uprzedzała mnie też o każdym kolejnym kroku: co i dlaczego będzie się działo dalej. Po znieczuleniu zostałam podłączona do kroplówki i aparatury monitorującej funkcje życiowe.

Pacjent: lubię wiedzieć co jest grane, na każdym kroku.
EFFI team: służe figurze.

Odmówiłam podania mikstury zwanej 'głupim jasiem’, bo chciałam mieć kontakt z personelem w trakcie zabiegu. W momencie gdy coś się działo: nowe działania medyczne czy skoki ciśnienia, pani doktor anestezjolog wyjaśniała na bieżąco. Było też pytanie o antybiotyk. Ja pytałam, personel wyjaśniał.

Odmówiłam podania mikstury zwanej 'głupim jasiem’, bo chciałam mieć kontakt z personelem w trakcie zabiegu. W momencie gdy coś się działo: nowe działania medyczne czy skoki ciśnienia, pani doktor anestezjolog wyjaśniała na bieżąco. Było też pytanie o antybiotyk. Ja pytałam, personel wyjaśniał.”

Usłyszeliśmy bardzo miłe słowa na temat naszej gotowości do działania i kontaktu z pacjentem.

Miałam parę pytań przez weekend, ale umożliwili mi państwo kontakt i z panem doktorem, i z panią pielęgniarką, która towarzyszyła w czasie zabiegu. Więc, jak tylko miałam jakieś wątpliwości, wymienialiśmy SMSy . Nawet pan doktor był gotowy przyjechać w niedzielę do kliniki, żeby zobaczyć/ocenić sytuację. Ostatecznie bóle minęły i nie było takiej potrzeby.

W tym przypadku rehabilitacja przebiegała poza granicami EFFI. Ale i tak maczaliśmy w tym palce.

Doktor wiedział, że przed zabiegiem miałam fizjoterapię w innym miejscu i nie widział żadnego problemu, aby tam była kontynuowana. Fizjoterapeuci ściśle współpracowali z panem doktorem, byli z nim w kontakcie telefonicznym.

Na koniec chcieliśmy się dowiedzieć jak sytuacja wygląda dzisiaj, na trzeci miesiąc po zabiegu.

Udało się zrealizować wszystkie założenia, mam pełne zgięcie, pełną ruchomość w operowanej kończynie. Wszystko po prostu poszło w dobrym kierunku. Po drodze miałam jeszcze inną kontuzję, którą doktor się bardzo zaopiekował i wszystko wyjaśnił. Przyjął mnie natychmiast, prosto z treningu. Sprawdził na USG i zalecił postępowanie, które miało przyśpieszyć gojenie, w tym fale radiową. Na szczęście nie było to nic groźnego.

Pani Beacie dziękujemy za poświęcony czas i mamy nadzieję, że tym razem była to już ostatnia kontuzja!

Menu